poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Shot #3 MAŁE JEST PIĘKNE

WAŻNA NOTATKA:
Tutaj co widzicie to nie jest ciąg jakiejś historii. To są historie zupełnie ze sobą nie powiązane wydarzeniami. Jedynie fakt, że tyczą się tych samych postaci i mniej więcej tego samego tematu. Każdy shot to inna historia, która nie ma nic do rzeczy z poprzednią.

Okno w pomieszczeniu zostało uchylone z powodu okropnego upału. 35 stopni utrudniało wszystkim egzystowanie, a jako że był to 3 dzień, gdy temperatura osiągała tak chore wyniki, ludzie mieli po prostu dość. Oni też nie mieli łatwego życia, pomimo ciągłego przemieszczania się w luksusowym wręcz tourbusie odczuwali temperatury, które doprowadziły już niejednego człowieka do wizyty w szpitalu, niektórych nawet na cmentarz.
Chris odgarnął kosmyk włosów który spadł mu na oczy i przełknął ślinę. Chłodne piwo zostawił w lodówce w garderobę, a to był już 2 wywiad, gdy musi siedzieć na tej mechatej, ohydnej zielono-żółtej kanapie i odpowiadać na identyczne pytania. Drzwi pokoju otworzyły się, co spowodowało trzaśnięcie okna w wyniku przeciągu. Kobieta mająca przeprowadzić z nimi wywiad popatrzyła wściekłym wzrokiem na chłopaka, który przyniósł 4 buteleczki wody. To był jej pierwszy wywiad po powrocie z urlopu macierzyńskiego, więc chciała by wypadł idealnie. A może nawet lepiej. Chciała wszystkim wokół udowodnić, że nadal jest dobra w tym co robi.
Batten sięgnął po niebieską buteleczkę i odkręcił korek. Ze zdziwieniem zauważył krótką sentencję na jej spodzie, która zawierała w sobie stwierdzenie „małe jest piękne”. Prychnął rozbawiony myśląc o wzroście swojego przyjaciela i wziął 3 porządne łyki, by złagodzić ból zaschniętego gardła. Kobieta puknęła w zegarek, który zdobił jej lewy nadgarstek i uśmiechnęła się do nich. To był jedyny wywiad na którym cały zespół był razem.
- Jak wam się podoba w naszym kraju? – spytała dziennikarka od razu podsuwając mikrofon Chrisowi, który w myślach przeklął tę kobietę za ten ruch.
Już miał otworzyć usta, ale Rob stwierdził, że będzie odpowiadać na takie pytania i zaczął opowiadać jak to kiedyś był w tym mieście i co za przygody go spotkały. Wywiad powoli rozkręcał się, pytania stawały się poważniejsze, w sumie czasami nawet zaskakujące, szczególnie dla Roughtona, który wywiadów udziela najmniej. Po prostu tak jakoś wypadało, ale on sam wolał milczeć, niż ciągle paplać. Rob z ogromną ochotą zawsze pchał się do udzielania odpowiedzi, nawet na najgłupsze pytania, których w tamtym wywiadzie na szczęście brakowało. Rozmowa była przeprowadzana przez prawdziwego dziennikarza, pytania były konkretne i ciekawe, a co ważniejsze wnosiły cos nowego. Do tego przeprowadzał je bardzo ładna prezenterka.
Chris spojrzał na Roughtona, który akurat odpowiadał na pytanie dotyczące polityki. Nie słyszał samego pytania, z resztą trochę odpłynął rozmyślając o wieczorze, który miał nastąpić. I nie chodziło tu o koncert, a o noc po występie. Miał ją spędzić z ukochaną osobą, która właśnie patrzyła na brunetkę, słuchającą bardzo uważnie tego co on mówi. Rou uśmiechnął się do kobiety, tłumacząc jej jakąś zawiłość i pomagając sobie przy tym rękoma. Gdy oblizał językiem wargi, coś w gardle ścisnęło Battena, który postanowił oderwać wzrok od przyjaciela, w sumie praktycznie kochanka. Jeszcze chwila, a rzuciłby się na niego na oczach wszystkich, a tego obydwoje bardzo nie chcieli. Nie to, że wstydził się swojego uczucia, ale woleli zachować je w tajemnicy. Uważali to za coś tymczasowego, po prostu chwilę zapomnienia. Brakowało i  seksu w trasie, a że nie akceptowali groupies, prostytutek czy innych możliwości, wybrali wzajemną miłość. Choć dla Chrisa to było spełnienie głęboko ukrytych marzeń. Odkąd tylko pamiętał, Rou go pociągał swoją charyzmą, wyczuciem chwili. Tym, że był taki wyjątkowy i wrażliwy. Ale takiego Roughtona widziało naprawdę niewiele osób. Tylko najbliżsi przyjaciele oraz rodzina. Dla innych objawiał się jako wulkan energii, wredny i atakujący wszystkich ludzi muzyk uznający tylko swoje zdanie za to poprawne. Ale dla Chrisa on taki nie był.
Wywiad się skończył, ale basista był tak mocno pochłonięty swoimi myślami, że odruchowo pożegnał się, a potem zapadł w kanapę. Dopiero po chwili zaczął przysłuchiwać się reszcie, która pomimo skończonego wywiadu nadal rozmawiała ze sobą.
- Wiesz, jestem mężatką, więc raczej się nie kwalifikuję. – zaśmiała się w bardzo pociągający sposób ta kobieta, patrząc na Roba, który westchnął teatralnie, zupełnie nie przejmując się koszem.
- No cóż… ale pamiętaj, zaraz po Roughtonie mam największy sprzęt, jeśli by ci kiedyś tam nie wyszło z mężem.
- O boże. – powiedziała zanosząc się głośnym śmiechem dziennikarka. – No czego ja się tu dowiaduję, ech że już wyłączyliśmy kamerę!
- No wiesz, ten tutaj przystojniak to… Uuu… Maleństwo. – zaśmiał się Rou, z Chris zdębiał słysząc to.
Po pierwsze nie mógł uwierzyć, zę to powiedział on. Jego miłość, mężczyzna którego tak mocno kochał, któremu ufał. Po drugie nie mógł uwierzyć, że powiedział cos takiego wiedząc, jak ważne jest dla Battiego dochowywanie takich rzeczy w tajemnicy, bo to w końcu ich prywatne życie, a basista nie był typem z rodzaju Roba, który mówił o wszystkim otwarcie i się niczego nie wstydził. Po trzecie wcale nie miał małego. Po prostu w porównaniu z resztą, jego penis nie był tak duży, ale dla normalnego człowieka był standardowych rozmiarów. Ale sposób w jaki to zakomunikował Reynolds… Batten chwilę odczekał, kobieta w końcu wyszła, a potem wstał i zniknął za drzwiami. Zabolały go te słowa i nie zamierzał wybaczyć ich przyjacielowi. Nie tym razem, po prostu wokalista przeholował.
Szatyn wysłał smsa do Keitha, że źle się czuje i najnormalniej w świecie wrócił do garderoby. Miał dobre rozeznanie w terenie, więc bez przeszkód dotarł na miejsce i rozsiadł się w fotelu. Założył na głowę słuchawki i puścił Cancer Bats, by zagłuszyć swoje myśli. Chciał się za to zemścić na kochanku, ale jeszcze nie wiedział jak. 30 minut później wróciła reszta zespołu. Rou nawet nie zapytał jak się czuje Chris, który widząc ignorancję Reynoldsa przyrzekł sobie, że tym razem tak łatwo nie odpuści. Został zraniony i to mocno. Nie ma łatwego przebacz i wybacz. Na czas koncertu, mężczyzna odrzucił urazy i oddał się muzyce, jednak omijał wokalistę jak tylko się dało. Gdy już znaleźli się w pokoju hotelowym, położył się z prawej strony łóżka, a z drugiej umiejscowił walizkę. Był wściekły, a złość i zawód potęgowały swoją moc z każdą upływającą sekundą. Do pokoju wszedł Rougton nie zdając sobie sprawy jak poważna kara go czeka. Rzucił torbę w kąt i podszedł do łóżka.
- No… w końcu mamy czas dla siebie.
- Śpisz na krześle. – odpowiedział Batten nie przestając słuchać muzyki.
- Co? – spytał zdezorientowany blondyn.
Chris ani razu nie zaszczycił go swoim spojrzeniem, więc Rou zdziwiony odszedł na drugą stronę. Już chciał zsunąć walizkę Battiego, gdy ten nagle się zerwał i zaczął na niego krzyczeć.
- Nie waż się jej ruszyć. Ruszysz ją, a odchodzę z Enter Shikari.
- Ale ja chciałem się tylko położyć.
- Mam to gdzieś. – powiedział Batten w końcu patrząc prosto w oczy wokalisty. – Albo krzesło, albo idź do kogoś innego.
- Ale Chris… mieliśmy przecież spędzić…
- Gówno mnie to obchodzi. – rzucił jeszcze bardziej zdenerwowany basista.
- Coś ci zrobiłem?
Skoro nawet nie wiesz o co chodzi, to myślę, że ta rozmowa nie ma sensu. Po prostu mnie zostaw w spokoju. Na zawsze.
- Chris… - jęknął przerażony tymi słowami Rou. – Ale… Przecież ja…
- Nie rozumiesz co powiedziałem?! – krzyknął Chris patrząc złowrogo na swojego ex-kochanka.
A przynajmniej tak wtedy sądził.
- Co ja takiego zrobiłem? – szepnął na odchodnym Rou i biorąc swoje rzeczy wyszedł z pokoju.
Szatyn popatrzył na zamknięte drzwi czując jakiś nieznany mu ból. Próbował się oszukać, że jest spowodowany okropną pogodą i zmęczeniem, ale bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że to z powodu złamanego serca. Że ból nie jest fizyczny, jest tylko w jego głowie. To jednak nie znaczyło, że go nie odczuwał. Ba! Wręcz przeciwnie, każdy cal jego ciała aż palił z rozpaczy za Roughtonem. Muzyk ponownie założył na głowę słuchawki i próbował się oddać dźwiękom, tym razem Biffy Clyro. Zagryzł solną wargę, naciągnął na głowę kołdrę i zasnął. Za to Rou wyszedł z pokoju Roba i Rorego mocno pijany. Był załamany faktem, że Chris się na niego obraził, a on nawet nie wiedział czemu. Spytał się reszty zespołu, ale nikt nie był w stanie odpowiedzieć na jego pytanie. Blondyn zygzakiem przeszedł korytarz i położył się przy drzwiach od swojego pokoju. Było mu niedobrze, ale większe mdłości przychodziły na myśl, że jego kochany Batty już więcej się do niego nie odezwie.  Brakowało mu siły, by zapukać więc w flakowaty sposób próbował zwrócić na siebie uwagę osoby za drzwiami. Robił to tak długo, aż w końcu padł na twarz i zasnął pod drzwiami na brunatnym dywanie hotelowym.
O 4 w nocy Chris otworzył oczy czując, że się dusi z gorąca. Szybko ściągnął z głowy kołdrę wraz ze słuchawkami i rozmasował sobie uszy. Nie był zachwycony tym, że je sobie odgniótł, bo teraz go nieprzyjemnie bolały. Wstał z łóżka i poszedł do toalety. Zaraz po załatwieniu, potrzeb, miał wrócić na materac, ale prowadzony jakimś dziwnym przeczuciem otworzył drzwi od pokoju. W momencie gdy wpadł do środka nadal śpiący Rou, Chris skoczył przestraszony jakimś cielskiem wpełzającym do pokoju. Zapalił światło i gdy tylko przekonał się, że to Reynolds, odetchnął z ulgą. Pochylił się nad wokalistą, ale czując okropny, tak dobrze znany mu, zapach alkoholu cofnął się na krok. Rou rzadko kiedy przesadzał z alkoholem, ale to był właśnie ten dzień, gdy wypił go o co najmniej butelkę wódki za dużo. wyglądał jak trup, a rano z pewnością przemieni się w zombie. Dobrze, że kolejny dzień był tylko podróżą, a nie przystankiem koncertowym, bo mogłoby to zaszkodzić trochę ich scenicznemu wizerunkowi, a tego żaden z nich nie chciał. Szatyn ciężko westchnął i złapał blondyna za koszulkę, po czym zaczął go wciągać na łóżko. Pomimo całej złości, stwierdził, że nie potrafi zostawić go w takim stanie na podłodze. Gdy w końcu udało mi się przytaszczyć to cielsko na mebel, usiadł na jego brzegu i otarł pot z czoła. Rougton sporo ważył, mimo że nie wyglądał na wielkiego i napakowanego kolesia, a Chris będąc jeszcze w sennym smoku naprawdę musiał się natrudzić, by wokalista znalazł się pod kołdrą. Batty zdjął walizkę i sam też położył się obok pijanego w 3 dupy przyjaciela. No trudno, nie będzie przecież spał na podłodze.
Rano gdy otworzył oczy zobaczył, że Rou wisi głową w dół łóżka, a jego nogi opierają się na udach basisty.
- Rou! – warknął wkurzony muzyk, a tamten słysząc ten krzyk spadł ostatecznie z łóżka.
- Chris! Jaki miałem koszmar! – wybełkotał Reynolds łapiąc się krawędzi łóżka. – Śniło mi się, że mnie wyrzuciłeś z pokoju i że…
- To nie sen.
- To co ja tu robię? – zapytał zdezorientowany. – Cholera, jak suszy! Wody! – jęknął i rzucił się na butelkę postawioną na stoliku nocnym.
- Spałeś pod drzwiami pokoju, dlatego zlitowałem się i cię tu przytaszczyłem. – mruknął od niechcenia Chris.
- Czemu się pokłóciliśmy? – spytał Rou, kompletnie nie mogąc sobie nic przypomnieć z poprzedniego wieczoru.
- Zawarliśmy umowę. Że nikt nie mówi o naszym życiu prywatnym. Nie mówię tu o związku… nas obojga. Chodzi mi ogólnie, ludzie nie muszą wiedzieć jakie są moje ulubione perfumy czy jaki mam rozmiar penisa! – odpowiedział zezłoszczony Batten.
- I?
- Złamałeś tę umowę. Przypomnij sobie o czym gadaliście z tą dziennikarką po wywiadzie to wte…
- O cholera. Sorry Chris. Naprawdę nie chciałem, to tak dla żartów było i … ja naprawdę nie uważam, że masz…
- Możesz się zamknąć już? Nie chcę tego słuchać.
- Gdy ja naprawdę Chris nie chciałem. Przepraszam. Bardzo cię przepraszam. – powiedział skruszony wokalista.
Batten nie wiedział czy to w związku z tym okropnym wyglądem muzyka, który wyglądał jak 7 nieszczęść, czy w związku z pozytywnym snem, który miał w nocy, ale postanowił po raz ostatni darować to przyjacielowi. Zresztą, cholernie tęsknił za nim, był na niego zły, że przez to wszystko stracili wspólną noc. Ale przynajmniej wyjaśnili sobie co nieco.
- Wybaczysz mi?
- Niech ci będzie. – odpowiedział łagodnie patrząc z rezygnacją na ukochanego mężczyznę. – Ale tego, że straciliśmy wspólną noc ci nie wybaczę. – ostrzegł.
- Oj wybaczysz, wybaczysz. Kolejną zrobię taką, że nigdy już nie przypomnisz sobie o tej. – szepnął kokieteryjnie Roughton puszczając oczko szatynowi, który uśmiechnął się.

Oj tak, obydwu tego bardzo brakowało.

6 komentarzy:

  1. Powiem tyle... rozkręcasz się! Każdy kolejny shot jest coraz lepszy *o* Strasznie fajnie się to czyta, lubię twój styl pisania. Wiem że się nie rozpisuję zbytnio ale nie mam żadnych zastrzeżeń, to dlatego ;) Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega :D zgadzam się z Paula, ze się coraz bardziej rozkrecasz :) i to bardzo dobrze. Ta akcja co Rou się upil- prawie ryczalam ze smiechu x) Jestem ciekawa co Rory z Robem robia razem w pokoju. Mam tylko nadzieje, ze konczy się na tym, ze razem pija xD no i biedny Chris, ktory musial dzwigac takiego kolosa jak Rou ;) no i oczywiscie czekam na kolejnego shota! :D
    -jess

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to samo co chris i rou :D w końcu kiedyś roba zapytano z którym z enterów chciałby tworzyć parę to on "oczywiście ze z rorym!" XD
      hahahahah no właśnie! biedna krysia! taki ciężar! :O

      Usuń
  3. Ale Chris focha strzelił.. aż mi się płakać zachciało, bo zrobiło mi się strasznie szkoda Rou :( No i Chris przez taką drobnostkę stracił zmarnował okazję na spędzenie upojnej nocy z ukochanym, co za głupol.. Ale ważne, że wszystko dobrze się skończyło :D Ogólnie to z shota na shot jest coraz lepiej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda rou? najgorsza obraza dla faceta że ma małego :P głupol to rou, że cos takiego powiedział :P

      Usuń
  4. Dobra przez ostatnie 2 dni obejrzałam jakieś 18 odcinków yaoi więc jestem przeładowana męską miłością i mogę wreszcie napisać komentarz :D
    I właśnie w tej chwili zawiesiła mi się przeglądarka więc trochę się wściekam, ale spokojnie nie dam się ponieść emocjom…
    No tak Chris bez piwa to jak nie on xD to takie dziwne xD
    No właśnie, małe jest piękne xD dziwne że pomyślał o Dinku a nie o wielkości swojego… no nieważne czego xD
    Nie mogę czytać tego jak Krystyna postrzega Rousie bo to jest dziwne, trochę tak jakbyśmy dzielili jeden umysł :o i tak, jestem trochę zazdrosna xD
    Brak ci seksu w trasie? Od czego masz kolegów z zespołu lol
    O matko, ja to bym go zabiła na miejscu za taką uwagę :D dziwię że Chris się powstrzymał przed jakimkolwiek komentarzem :D
    Obrażona Krystyna jest taka słodka :D
    Jakie z nich pierdółki kochane <3 niech kłócą się częściej :)
    Jaka bidulka z Rou, zasnął pod drzwiami :( a biedny, nawet nie był świadom tego co zrobił :< ale przynajmniej dobrze bawił się z Robem i Rorym xD
    „Chris skoczył przestraszony jakimś cielskiem wpełzającym do pokoju.” Cielskiem wpełzającym do pokoju…. O ja pierdzielę xD mistrzostwo xD
    Butelkę wódki za dużo? Toż to totalny zgon musiał być xD dziwne że nie zwymiotował tam na korytarzu
    Ja tam bym go zostawiła na podłodze, wciągnęłabym go do pokoju, ale zostałby na dywanie. Skrzywdził mnie, spił się do nieprzytomności to niech cierpi :’)
    Jakim pozytywnym snem? :P
    Stwierdzam że z Chrisa słaba baba bo za krótko trwał jego foch xD noc i tak zmarnowana to mógł go podręczyć dłużej :P

    OdpowiedzUsuń